– Idziemy napić się piwa. Cały tydzień na to czekałam, odliczałam godziny, minuty i sekundy. Dziś miałam ochotę wypchnąć ostatnią klientkę za drzwi. Nawet deszcz nie przeszkodzi mi w zabawie. – Spojrzała ponad okularami na chmury na niebie, których przybywało coraz więcej.
W tym czasie ktoś inny planował, jak zabić tego, który mu zawadzał. Tak długo na to czekał. Myślał. O tak, miał dużo czasu na przemyślenia. Samotny czas w innym miejscu, który na początku był karą, zmienił się w okres rosnącej nienawiści, choroby, która jak kropla drążyła skałę, aż wydrążyła dziurę.
– No dobrze, pani Magdaleno. Na pani telefonie był ciekawy film. Nagrała pani Rafała Wilka w czasie, który nas najbardziej interesuje.
Rafał pokazał dziewczynie najpierw, jak trzymać broń. Jak ułożyć palce. Gdzie patrzeć. Potem zaprezentował, jak wkładać naboje. Kiedy Magda zapełniała magazynek, wziął z auta tarczę strzelecką, okulary ochronne i nauszniki. Nie był pewny, czy się na to zgodzi. Nie wiedział, czy jest jej to potrzebne, ale pomyślał, że to dobra umiejętność. Chciał spędzić z nią czas, chciał, żeby się odprężyła i nauczyła czegoś przydatnego. Kiedy przywieszał tarczę, słyszał, jak za jego plecami dziewczyna przeładowuje broń.
– Masz już naładowany pistolet, widziałaś, jak to się robi. Twoja kolej. Odbezpiecz i strzelaj. Masz swoją tarczę.
– Gdybym to wiedziała, może trochę inaczej bym się przy nim zachowywała. I faktycznie, dziś wyszłam na jędzę. Teraz będę musiała go przeprosić.
– Daj jej spokój, dziś gadamy o facetach i całowaniu. Po tylu latach małżeństwa Dorocie tylko to pozostało. Nie zmieniajcie tematu. Zaczyna się robić ciekawie.
– Co z nim? – zapytała Lena, kiedy wyszła z budynku.
Marek potarł ręką czoło.
– Ciężko. Dostał nożem w brzuch. Prawdopodobnie uszkodzony jakiś ważny narząd. Pewnie wątroba. Okaże się, co jeszcze. Ale żyje. Biorą go na stół operacyjny. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie.
– Mówiłem, że go nie lubię. On jest dziwny. I był wtedy na festynie. Nie poszedł do domu.
Cios był niespodziewany i silny. Magda poczuła, jak piecze ją policzek. Splunęła krwią. Szarpnęła więzy.
– Magda – przerwał jej łagodnie – uspokój się. Wszyscy ci mówią, żebyś trzymała się od tego z daleka. Węszenie to moje zadanie.
Kurczę. Dawno nie była na randce. Chłopak jej się podobał od zawsze. Lekko spanikowana i już na pewno zupełnie obudzona, poszła do łazienki. Przepłukała twarz zimną wodą, ulizała trochę grzywkę, która jak zawsze rano sterczała nie w tę stronę, co trzeba.
– Dobrze złotowłosa. Poczekam. Jesteś warta, żeby poczekać.
– Powiedz, że nawet bez nowej fryzury wyglądasz, pachniesz i smakujesz obłędnie.
Głupia dziewucha. Myśli, że może go tak ośmieszać? Że może paradować po restauracji w tym seksownym stroju i się z niego naśmiewać? W tych szpilkach, krótkiej sukience i złotych włosach wyglądała jak zdzira. Myśli, że może go kusić, a potem być taka oziębła? Że może go tak lekceważyć?
– Kłamiesz. Twoje oczy cię zdradzają. Ale niech będzie.
– Nie boisz się, że zapamiętam kod i cię okradnę?
– Prawdziwy sejf jest w zupełnie innym miejscu. – Otworzył. Były tam jakieś papiery, trochę gotówki i mała skrzyneczka.
– Więc ten jest udawany? Dla zmyłki?
– Powinnaś wiedzieć, że złodziej wie, jak się chronić przed złodziejami.
– Z każdym szczegółem lepiej poznajesz mordercę. Nakreślasz obraz człowieka, którego nie znasz. O którym nic nie wiesz na początku. Teraz wiemy już, że to tchórz, furiat, nie zwraca uwagi na szczegóły, partacz. Co czyni go jeszcze bardziej niebezpiecznym, bo jest nieprzewidywalny.
W pokoju zatrzymań czuła się jak przestępca i tak ją też traktowano. Przesłuchanie nie było przyjemne, chociaż rozumiała dlaczego. Nie lubiła Borkowskiego, ale tak samo jak on chciała dorwać sprawcę. I marzyła, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło.
– Posłuchaj. Jestem wdzięczna za wszystko, co robisz i za to, co zrobiłeś do tej pory. – Stała wyprostowana z zaciśniętymi pięściami. Słońce padało na jej jasne włosy. – I przepraszam za to, że cię niesprawiedliwie traktowałam.
|